Historia Izy

„Mając siedem lat byłam zaradną dziewczynką, ponieważ mieszkając obok pewniej starszej pani, która samotnie zamieszkiwała piękne, duże mieszkanie posiadające ogród pomagałam jej utrzymać go.  Zawsze gdy tylko miałam czas szlam do niej i mile spędzałam z tą Panią czas, rozmawialiśmy, piłyśmy herbatkę przy domowych ciastkach. Podlewałam w ogródku kwiatki,  grządki z warzywami oraz wszystko co tylko mogłam mając sile. Miałam siedem lat a już pomagałam. Zawsze po  „pracy” dostawałam coś a to coś słodkiego czy parę groszy na jakieś przyjemności malej dziewczynki.

Pewnego listopadowego dnia poszłam jak zazwyczaj do niej i coś porobiłam a w zamian otrzymałam od tej starszej milej pani duże czerwone jabłko. Wzięłam je i pobiegłam do domu ,aby się pochwalić. Gdy weszłam do środka okazało się, że siostra robi na obiad placki ziemniaczane, a ja jakoś za nimi nie przepadam i powiedziałam siostrze, że nie zjem ich i dałam jej te jabłko co dostałam, aby nic nie powiedziała rodzicom.  Wybiegłam w tym momencie na dwór, bo umówiłam się z koleżankami, że pójdziemy do kościoła aby trochę pośpiewać w chórze. Idąc do niego trzeba było przejść przez ulice . Zatrzymałam się na chodniku ,bo rozwiązał mi się but, a koleżanki już przeszły na drugą stronę i czekały na mnie. Już nie zdążyłam do nich pójść, ponieważ schylając się aby zawiązać go.  Nagle z prawej strony nadjechał samochód, który jechał w moim kierunku. Nie zdążyłam się odsunąć ani zareagować na krzyki koleżanek, które krzyczały do mnie że samochód zaraz mnie rozjedzie…

I tak się stało. Znalazłam się na drugiej stronie koło torów tramwajowych, ale sama tam nie poszłam tylko za sprawą uderzenia maską samochodu tam się znalazłam. Dostałam w głowę i mam uszkodzony pień mózgu, który nie pozwala na to, abym sama się poruszała. Leżałam w szpitalu pól roku a dwa miesiące spalam i nie reagowałam na nic.  Oddychałam dzięki aparaturze. Ona mnie utrzymywała przy życiu, chociaż nic nie czułam, miałam pełno rurek w ciele. Male szanse lekarze mi dawali, że się obudzę a jednak los tak chciał, że jestem na świecie, żyję i mam przyjaciół.

Dzisiaj już minęło dziewiętnaście lat jak jestem na wózku, były momenty złe, trudne  i ciężkie, ale mimo trudności staram się mieć uśmiech na twarzy. Skończyłam liceum, obecnie jeżdżę do Stowarzyszenia dla osób niepełnosprawnych i jest mi tam bardzo dobrze. Dużo poznałam ludzi, zaprzyjaźniłam się z niektórymi i wiem, że nie jestem sama i mogę na nich liczyć a to dla mnie ważne.

Pozdrawiam,
Izka:))”